środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział trzeci

                Ewa późnym wieczorem weszła do pokoju Leny w momencie kiedy ta wycierała łzy z policzków. Dziewczyna nie zdołała jednak ukryć zapuchniętych oczu. Może wcale nie chciała ich ukrywać? Potrzebowała swojej przyjaciółki, potrzebowała wsparcia i tego, żeby ktoś był obok. Samotność ją przytłacza. To wszystko było tak cholernie irracjonalne, jak mogła znowu płakać przez niego?
            - Nie odzywał się? - Ewka usiadła na skraju dwuosobowego łóżka odgarniając czarne włosy, które sięgały jej do ramion. Była to ładna dziewczyna, miała parę więcej kilogramów, ale nie odejmowało jej to uroku. Miała niemalże czarne oczy przyozdobione idealnie długimi rzęsami, zawsze miała perfekcyjny makijaż. Uwielbiała to, studiowała też kosmetologię i na każde ważniejsze wyjście to ona przygotowywała Lenę. Niestety nie wiedzieć czemu nie miała powodzenia u płci przeciwnej, nigdy nie była w prawdziwym związku i choć często było powiernikiem swojej przyjaciółki to sama rzadko mówiła o swoich problemach. - Leno Malicka przywołuje cię do porządku, słyszysz?
            - To już tydzień, mógł chociaż napisać smsa, cokolwiek!
            - Po co? Ja cię proszę daj już sobie z nim spokój. Co się musi wydarzyć, żebyś w końcu zrozumiała, że to pieprzony cham, który nic sobą nie reprezentuje? - Ewa wstała i podeszła do okna. Nie lubiła Łukasza, nigdy nie mogli się dogadać. Od zawsze powtarzała Lenie to, co o nim myśli i to w pewnym momencie zrobiło rysę na ich przyjaźni. Blondynka jej nie słuchała, wybrała jego. Bolało, że wróciła dopiero wtedy, kiedy ją skrzywdził. - Ma cię rzucić trzeci raz? Do trzech razy sztuka, tak?
            - Nie pomagasz!
            - A co mam ci powiedzieć? Czekaj kochaniutka na sygnał od niego, a później biegnij do niego i wpadnij jeszcze raz w to samo bagno? Może mam cię pogłaskać po główce i mówić, że faktycznie powinnaś na to czekać, bo to wspaniały facet? Chyba powinnam tak mówić, bo ty i tak nigdy nie zrozumiesz, że ten chłopak to totalne dno.
            - A może nic nie mów, może po prostu chodźmy się napić? - Lena wyskoczyła z łóżka i podeszła do lusterka, zręcznie zmyła pozostałości po tuszu z okolic oczu i odwróciła się do szatynki.
            - Namówiłaś mnie! - Obie się roześmiały i atmosfera w pokoju od tak rozluźniła się.

            Było zupełnie tak jak kiedyś, tak jakby jeszcze raz znalazły się w nowym mieście i musiały poznawać wszystko od nowa. Najpierw poszły do pubu, a później kiedy alkohol zawrzał im w żyłach poszły do klubu. Od razu ruszyły na parkiet. Procenty dodawały im odwagi, kiedy wyginały się w rytm szybkiej muzyki. Nie musiały długo czekać aż znaleźli się chętni do towarzyszenia im.
            Ewka była w siódmym niebie, kiedy wysoki blondyn o dość przeciętnej urodzie, ale o zniewalającym uśmiechu podszedł do niej i zarzucił sobie jej ręce na szyję prowokując ją do bardziej zmysłowego tańca. Mając dwadzieścia lat zaczynała odczuwać brak jakiegoś przyszłościowego zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Chodziła na randki, ale zwykle kończyło się to na góra drugim spotkaniu, w porywach do trzeciego. Najdalsza baza do której doszła do namiętny pocałunek na kanapie u chłopaka, który chcąc przejść do rzeczy tak się zestresował, że niestety nie dał rady podołać i można chyba tak to ująć, że opadł z sił. Jak łatwo się domyślić nic z tego nie wyszło, a chłopak który chyba nie mógł przeżyć wstydu bardzo dojrzale usunął ją nawet z portalu społecznościowego. Jej randki były zawsze jedną wielką katastrofą, choć Ewa bardzo się starała i może tu był główny problem.

            Lena zaczęła tańczyć z chłopakiem średniego wzrostu, który kompletnie nie przypadł jej do gustu. Był to piegowaty rudzielec o bardzo jasnej karnacji, typowy chuderlak, który w dodatku jak na standardy panujące tutaj był dziwnie ubrany - spodnie od garnituru, koszula i kolorowa mucha. W dodatku kompletnie nie umiał tańczyć!
            - Idę zapalić. - Krzyknęła w końcu do niego blondynka widząc, że Ewa dobrze się bawi. Nie chcąc jej przeszkadzać, a nie mogąc znieść dziwnych ruchów osoby naprzeciw niej postanowiła się gdzieś ulotnić. Ku jej nieszczęściu rudzielec uznał, że pójdzie z nią.

            Weszli do pomieszczenia, w którym powietrze było ciężkie od dymu. Malicka stanęła w rogu lustrując wzrokiem swojego towarzysza, który niepewnie za nią podążył, a kiedy wyciągnęła ku niemu papierosa jeszcze z większą nieśmiałością włożył go do ust i odpalił. Już po chwili zaczął kaszleć, rozbawiło ją to.
            - Miałem dzisiaj zrobić coś szalonego. - Spojrzał na Lenę, która parę razy się zaciągnęła wpuszczając do swojego organizmu nikotynę. - Mało szalone, co? - Spróbował raz jeszcze, ale efekt był ten sam. Dziewczyna ze śmiechem zabrała mu papierosa i rzucając go na ziemię przydeptała butem.
            - Nie musisz. - Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Lena. - Wyciągnęła ku niemu dłoń.
            - Ryszard. - Delikatnie się ukłonił, co utwierdziło dziewczynę w przekonaniu, że ten chłopak naprawdę pozytywnie na nią działa, najzwyczajniej w świecie ją bawił.
            - No to powiedz mi Rysiu czemu akurat dzisiaj miałeś zrobić coś szalonego?
            - To mój wieczór kawalerski! - Załamał ręce.
            - Kto jest twoim świadkiem, że zorganizował ci coś takiego i gdzie on w ogóle jest, gdzie są twoi koledzy i striptizerka? - Lena poklepała go po ramieniu i zmarszczyła czoło. - Jeśli myślałeś, że ja nią zostanę to muszę odmówić, nie ubrałam wyjściowej bielizny. - Puściła chłopakowi oczko, a ten w końcu się rozluźnił.
            - Mój świadek tańczy aktualnie z twoją koleżanką. Normalnie pewnie bym do ciebie nie podszedł, ale on uznał, że jeśli tego nie zrobię to zapewne nie potańczą sobie długo, bo zadziała coś w rodzaju solidarności przyjaciółek, gdzie jedna nigdy nie może zostać sama... na parkiecie zwłaszcza. Reszta upiła się i wróciła do domu, ten wieczór to pasmo porażek!
            - Jeśli chcesz to mogę ci potowarzyszyć, ja wypiję za swoje błędy a ty za ostatnie dni wolności. Co ty na to?
            - Ale będzie to szalone, co? No wiesz picie z dziewczyną dopiero, co poznaną na własnym wieczorze kawalerskim?
            - Będzie Ryszardzie, oczywiście, że będzie. - Po raz kolejny tego wieczora rozbrzmiał jej śmiech, który od dawna nie był tak szczery jak właśnie teraz.

            Rozmawiali ze sobą całkowicie swobodnie, tak jakby znali się od zawsze. Może było to sprawką sporej ilości alkoholu, który uprzejmie donosiła im kelnerka do wynajętej loży Ryśka? Może powodem było to, że żadne z nich nie czuło do drugiej osoby chemii i uczciwie to powiedzieli już na początku kiedy usiedli? A może po prostu ona potrzebowała teraz takiej osoby jak on? Przy nim czuła się dobrze, była wesoła i uśmiechnięta. A on dzięki niej uznał, że ten wieczór nie jest do końca taki najgorszy.
            Kiedy chłopak w końcu się rozluźnił zaczął opowiadać o sobie. Swoją narzeczoną Dorotę poznał na początku studiów i teraz będąc na trzecim roku postanowili się pobrać. Ona bardzo religijna, jeszcze dziewica. On prawiczek, ale nie z tego samego powodu, po prostu szczerze mówiąc żadna dziewczyna nie chciała z nim tego zrobić. Nie miał powodzenia u dziewczyn, raczej musiał znosić to, że zawsze był wyśmiewany z tego, że był rudy i niezbyt urodziwy. Z obecną wybranką serca obiecali sobie, że poczekają z seksem do ślubu. Koledzy słysząc tę historię zawsze mówili, że dlatego tak szybko jej się oświadczył, a sprawy organizacyjne to już w ogóle załatwił w ekspresowym tempie. Może coś faktycznie w tym było. Ale Rysiek naprawdę kochał tą swoją przyszłą żoną i to było widać. Kiedy o niej mówił jego ciemne zielone oczy zaczynały błyszczeć a na ustach jakoś tak mimowolnie zakwitał uśmiech.
            Lena zazdrościła Dorocie. Zapragnęła, aby o niej też kiedyś jakiś chłopak wypowiadał się z podobnym uwielbieniem i szacunkiem. Zapragnęła, żeby ją też ktoś tak kochał. I ona też chciała tak kochać.

            Kiedy Lena i jej nowy kolega skończyli pić już któregoś z kolei drinka do stolika w końcu przyszła Ewa, razem ze świadkiem Ryśka, który podając rękę blondynce powiedział, że nazywa się Czarek. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że impreza tutaj nie jest odpowiednim pomysłem na wieczór kawalerski i postanowili udać się do klubu ze striptizem. Rudzielec na początku trochę się wzbraniał, chyba dla zasady, a później poszedł za resztą już bez żadnego oporu.

            Dziewczyny przed wyjściem poszły jeszcze do łazienki oficjalnie mówiąc, że idą przypudrować noski, a tak naprawdę, żeby obgadać to, co się aktualnie dzieje.
            - Jesteś przekonana, że powinnyśmy z nimi iść? W końcu prawie ich nie znamy. - Malicka nagle poczuła wątpliwości. - A co jeśli to jacyś dobrze maskujący się zboczeńcy?
            - W sumie ten Czarek to mógłby być takim zboczeńcem. Mógłby rzucić się na mnie, zedrzeć ubrania i w końcu dotrzeć tam, gdzie nie było jeszcze żadnego faceta. - Ewa oparła się o ścianę z głupim, trochę rozmarzonym wyrazem twarzy. - Mógłby nawet tutaj przycisnąć mnie do ściany i...
            - Tobie naprawdę brakuję seksu! - Stwierdziła Lena mocząc dłoń pod kranem i delikatnie chlapiąc wodą przyjaciółkę. - Ochłoń! - Roześmiała się widząc pioruny w oczach szatynki.
            - Chodźmy już, bo jeszcze mi ucieknie! - Szybko poprawiła włosy, pomalowała szminką usta na końcu wysyłając do lustra całusa.
            - A tego byśmy nie przeżyły... - Powiedziała już bardziej do siebie niż do Ewy dziewczyna będąca już przez nią ciągnięta za rękaw marynarki aż do samego wyjścia, gdzie na całe szczęście czekali na nie chłopaki.

            Tuż przed samym wejściem do klubu Lena wyciągnęła z torebki telefon, żeby spojrzeć, która jest godzina. Była tam wiadomość. Od Łukasza. Najpierw chciała ją usunąć, miało to pokazać jaka jest silna i że przecież chłopak nic ją nie obchodzi, że już nic do niego nie czuje, ale kiedy spojrzała na Ryśka, który akurat rozmawiał z narzeczoną przez telefon tłumacząc się, gdzie teraz jest i że on tu w sumie nie chciał nawet przychodzić, że ona jest dla niego najpiękniejsza i że ją kocha - przestała być silna. Przypomniała sobie jak ją Łukasz zapewniał o swojej miłości, jak jeszcze na samym początku niepewnie całował i dotykał sprawdzając na ile może sobie pozwolić. Zatęskniła za jego głosem, szeptaniem do ucha jaka jest piękna. Alkohol, który szumiał jej w głowie wcale nie pomagał w podjęciu racjonalnej i przemyślanej decyzji.
            Odczytała. Kilkanaście słów. Słowa, które sprawiły, że jej serce zabiło dwa razy szybciej.

Nie wiem jak to zrobiłaś, że po jednej nocy spędzonej z Tobą ciągle o Tobie myślę i łapię się na tym, że tęsknię. Długo się nie odzywałem, bo w sumie chyba nie mam prawa mieszać Ci w życiu po raz kolejny. Chciałbym dzisiaj zasnąć obok Ciebie i mieć Cię przy sobie. Nie mam nawet nadziei, że to się może stać po tym jak bardzo skrzywdziłem najlepszą kobietę jaką mogłem poznać w swoim życiu, ale chciałem żebyś wiedziała. Tak po prostu.
Dobranoc.


            Spojrzała na ludzi dookoła niej, bez słów wyjaśnień powiedziała, że musi jechać. Nie słyszała ich próśb, by została. Nic słyszała nic. Wsiadła ponownie do taksówki jak w transie wypowiadając nazwę ulicy. W głowie było tylko to, że zaraz go zobaczy i w tej chwili nic więcej nie miało dla niej znaczenia.

***
Nie wiem, co się dzieję z tymi akapitami jak dodaję posta.
W wordzie wszystko jest ok, dopiero po dodaniu dzieje się właśnie takie coś. 
© Shalis dla Wioska Szablonów
© Dmitry Elizarov.